Jesteśmy po kilku chłodniejszych (ale nie chłodnych) dniach. Pogoda dała nam odetchnąć od upałów w środę i w czwartek. W piątek temperatury zaczną rosnąć, a sobota i niedziela to już upał w kraju. Lokalnie wzrosty temperatury będą naprawdę silne. O tym oraz o gwałtownym załamaniu pogody na koniec weekendu w dzisiejszym wpisie.
Upał wraca do Polski. Czym będzie to spowodowane ?
Na początku weekendu w naszym regionie dojdzie do ciekawej sytuacji barycznej. Z zachodu nasuwał będzie się niż. Na południu Europy znajduje się wyż.
Niż zaciągał będzie z południa gorące, zwrotnikowe masy powietrza. W procesie tym wspomagał będzie go wyż, którego centrum znajdzie się na początku weekendu w regionie północnych Włoch. Niż, prócz napływu gorących, zasobnych w wilgoć mas powietrza przyniesie nam również burze, które lokalnie w Polsce będą silne. O burzach i załamaniu pogody pisał będę na koniec wpisu. Teraz wróćmy do przepływu mas powietrza na kontynencie, ponieważ te w weekend będą wyjątkowo korzystne dla wysokich temperatur w naszym regionie.
Na powyższej mapie widzimy jak gorące masy powietrza napłyną w weekend do Polski. Z jeszcze cieplejszym powietrzem będą mieli do czynienia mieszkańcy choćby południowego zachodu Europy. Przykładowo w Hiszpanii, temperatury w weekend przekraczały będą 40 stopni Celsjusza.
Upał w weekend będzie naprawdę silny
Wiemy już, dlaczego w nasz region zacznie spływać bardzo ciepłe, gorące, zwrotnikowe powietrze z południa Europy. Teraz sprawdźmy jak przełoży się to na faktyczne temperatury w Polsce.
Pisałem o tym w prognozie pogody na czwartek 25 lipca. To będzie ostatni dzień umiarkowanych temperatur w kraju. Już po południu zaczniemy dostawać się pod wpływ wyżu z południa Niemiec. Do kraju zacznie napływać coraz cieplejsze powietrze z południa. Pierwszy, choć jeszcze słaby upał pojawić może się w Polsce w piątek 26 lipca. Tego dnia trzydziestki na termometrach możliwe są na południowym zachodzie Polski. Na znacznie większym obszarze Polski gorąco zrobi się w sobotę. Tego dnia dzień gorący odnotujemy praktycznie w całym kraju. Najcieplej w centrum i na południu kraju. Kulminacja upałów nastąpi w niedzielę. Tego dnia, przed sunącym z zachodu na wschód dojdzie do nagromadzenia się gorącego, wilgotnego powietrza zwrotnikowego.
Widzimy jak duża będzie różnica temperatur w niedzielę w kraju. Podczas gdy na wschodzie i w centrum upał sięgał będzie 35-36 stopni, na zachodzie temperatury za frontem spadną nawet w okolice 20-22 kresek powyżej zera. Biorąc pod uwagę duży kontrast termiczny oraz aktywny front atmosferyczny nad Polską, niedziela przyniesie nam gwałtowne zjawiska pogodowe w kraju.
Gwałtowne załamanie pogody na koniec weekendu
Burze możliwe będą jeszcze w czwartek na wschodzie kraju. Jednak w tym wpisie chodzi nam bardziej o upał, a więc i opiszę tu jego gwałtowne wypchnięcie z Polski, jakie przed nami w niedzielę. Jak wspominałem powyżej, na koniec weekendu dojdzie do sytuacji, gdy różnica temperatury wynosiła będzie pomiędzy wschodem, a zachodem kraju nawet 15 stopni w niedzielne wczesne popołudnie.
Przez kraj przesuwała będzie się strefa frontowa. Przed frontem dojdzie do rozwoju linii zbieżności wiatru. To właśnie front i przedfrontowa zbieżność wiatru będą „wyzwalaczami” dla niedzielnych burz w Polsce. Mamy czwartek, więc nie będę jeszcze pisał gdzie dokładnie i o której godzinie wystąpią najsilniejsze burze. Na ten moment modele pogodowe widzą najsilniejsze zjawiska burzowe w centrum i na wschodzie Polski. Jak będzie? Będziemy wiedzieć w piątek po południu, w sobotę. Jedno jest na chwilę obecną pewne. Upał zakończy się w niedzielę na zachodzie i w poniedziałek na wschodzie Polski. Kolejny tydzień przyniesie nam powrót do temperatur na poziomie 23-26 stopni Celsjusza.