Pogoda. Opady deszczu już w Polsce, ale burze dziś nie wystąpią

W piątek rozległy układ wysokiego znad Oceanu Atlantyckiego osłabnie i przez nasz kraj od północnego – zachodu na południowy – wschód przemieszczać będzie się płytka zatoka niżowa, która związana będzie z niżem “Ex Gabrielle” znad Skandynawii. W tej zatoce będzie położony front chłodny. Tuż za strefą frontową napływać ma chłodniejsze powietrze z północnego – zachodu o niższej temperaturze i bardziej suche. W obrębie frontu obserwowany będzie wzrost chwiejności termodynamicznej i wilgotności, to jednak burze nie wystąpią. Najpóźniej opady dotrą do wschodniej połowy Polski, bo dopiero późnym wieczorem. Sama aktywność frontu będzie niewielka i objawi się głównie wzrostem zachmurzenia, niewielkimi opadami deszczu i zmianą kierunku wiatru.

Według obecnych danych radarowych przelotne opady deszczu występują na Pomorzu Zachodnim oraz wybrzeżu. W kolejnych godzinach nasuwający się od północnego – zachodu front chłodny przyniesie rozwój słabo rozbudowanych chmur Cumulonimbus, jakie wbudowane będą w zachmurzenie warstwowe. Popołudniu strefa słabych opadów deszczu przemieszczać ma się dalej z północnego – zachodu na południowy – wschód. Około 17 dotrą m.in do centralnej Polski, natomiast do wschodniej i południowej wieczorem oraz w nocy. Burze nie są prognozowane, pomimo spodziewanego rozwoju chmur Cumulonimbus. Ich wysokość będzie zbyt mała, aby zachodziła elektryzacja w chmurach.

Sytuacja synoptyczna na dzień 13.09.2019 r. godzina 12 UTC

Dane radarowe ukazujące opady występujące na północy Polski

Zdjęcia satelitarne za ostatnie 2 godziny dla obszaru Polski

Bieżące położenie opadów i chmur poniżej

4 komentarze do “Pogoda. Opady deszczu już w Polsce, ale burze dziś nie wystąpią”

  1. FRIEDERIKE – skąd ja znam to imię? Aaa… to imię autorki książki Wściekła pogoda!

    Chciałem kupić ową książkę odkąd w środku lata przypadkowo zauważyłem ją na stronie Empiku, przeglądając pozycje związane z klimatem i pogodą. Jak zapewne zauważyliście, we wielu moich wypowiedziach padało określenie właśnie… „wściekła pogoda”. Każde moje takie użycie tych słów stanowiło nawiązanie do tej książki.

    Oczywiście kupiłem książeczkę i przeczytałem ją w ciągu dwóch dni – w pierwszy dzień pierwszą połowę i drugi dzień drugą. Ale żebym był jakoś specjalnie zachwycony lekturą, to nie. Dlaczego?

  2. Wyrywkowa biografia autorki (co mnie obchodzi, że pracowali w budynku z czerwonej cegły, albo że w pomieszczeniu jej kumpel miał biurko stykające się z biurkiem jej kumpeli?) oraz opis badań atrybucyjnych. Czyli takich, które szukają zależności między wpływem człowieka na klimat (globalne ocieplenie), a konkretnymi groźnymi zjawiskami atmosferycznymi. I to już w czasie trwania danego zjawiska. Niby super sprawa.

    Może trochę przesadzam, ale pierwsze pół książki jest o huraganie „Harvey” sprzed 2 lat. Cooo mnieee tooo ooobchooodziii? Druga połowa książki jest co prawda bardziej wciągająca. To znaczy ujmę to inaczej. Jedyne, co mnie trzymało przy czytaniu, to chęć zaliczenia książki na którą ponad miesiąc czekałem i kupiłem oraz ciekawość, co tam się działo u głównej bohaterki 3go dnia, 5go, 60 itd. Bla bla bla o pogodzie, ale co tam u niej było. To napędzało u mnie chęć czytania dalej.

  3. Aczkolwiek całość – to nie jest to, czego się spodziewałem i czym opis książki budził mój głód połykania jej treści. Miało być wytłumaczone to wszystko co za oknami widzimy. Spodziewałem się wyjaśnienia – jak krowie na rowie, ale też dokładnie naukowo – jak powstają burze, jak wiatry (te na dworze), deszcze, mgły czy upały. Tego nie było. No ma być 1,5*C cieplej. Nie dopuśćmy do tego. A gdzieś na antypodach to upały, ale to nie przez globalne. Sami sobie winni. I po co budują osiedla na zalewowych i takie tam. Bodajże dwie historie pojedynczych ludzi walczących „ze systemem”. To było ciekawe.

    Książkę oceniam jako rozbudowany artykuł o klimacie ze „Świata Nauki” albo ze „Świata Wiedzy”. Rozbudowany do objętości książki. Jeśli ktoś ma za sobą kilka aktualnych artykułów o powyższej tematyce z powyższych magazynów, oraz przeczytane wiele artykułów na naukaoklimacie.pl, to czytając „Wściekłą pogodę” będzie czuł znużenie.

  4. Ale dla osób, które dopiero zaczynają interesować się pogodą/klimatem – lektura będzie łatwa, lekka i przyjemna. I co najważniejsze – wyjaśniająca ogólnie cały problem wzrostu średniej temperatury na Ziemi i wpływu tego na groźne zjawiska pogodowe. To znaczy może nie tyle na ich większą groźność, co częstotliwość ich występowania. Coś, co było powiedzmy co 200 lat, im większa średnia temperatura będzie na Ziemi, tym będzie to występowało co mniej lat, czyli częściej.

    Powyższą ocenę książki piszę na kolanie, bez większego przyłożenia się do treści. To nie jest tak, że objeżdżam książkę. To jedynie mi (i tylko mi) ona nie przypadła do gustu. A to dlatego, że spodziewałem się czegoś zupełnie innego.

Dodaj komentarz